„-Olka, jest trzecia w nocy!
– Nie u mnie.
– U ciebie też. Mieszkasz po drugiej stronie miasta. To ta sama strefa czasowa. […]
– Przypominam, że to ty jesteś blondynką. Ja mam włosy kruczoczarne – sprostowała Sara.
– Ciemne. Ciemna jesteś!
– Ciemna to jest teraz noc, a ty lepiej mów. Zostało mi kilka winogron. […]”

Po tych fragmentach dialogów już wiedziałam, że się nie oderwę od tej książki. Trzy przyjaciółki z pozornie ułożonym życiem, z marzeniami schowanymi głęboko. Skąd to znamy? Karolina Winiarska z meksykańskim temperamentem udowadnia, że spełniać marzenia można w każdym wieku. „Co za Meksyk” pokazuje, że jedna podróż może zmienić życie. Zmienić codzienność i podejście do życia, nadać mu barw, przy równoczesnym mocnym zakorzenieniu w tym, co jest wokół nas.

Ta książka to nie tylko lektura na lato. To książka na każdy dzień roku, mówiąca o sile przyjaźni, sile marzeń, odwadze pomimo strachu, śmiechu poprzez łzy i łzach szczęścia. W iskrzących się humorem dialogach i sytuacjach odnajdujemy nas samych. Losy Sary, Oli i Mariki od pierwszych chwil wciągają, buzują, pokazują jak bardzo boimy się „co ludzie powiedzą”, choć ludzie wcale się nami nie interesują (kapitalna scena na plaży z dżinsami…), jak czasem wstydzimy się swoich marzeń.

„Co za Meksyk” jest tylko pozornie lekką lekturą. Pod tą lekkością są życiowe pytania, analizy, rozmyślania. Pytania zadane nam samym przez autorkę. Jaką damy odpowiedź?

Książkę czyta się lekko, ciężko odłożyć.
Świetna okładka, inna niż te na półkach w księgarniach.
Dla mnie atut – akcja w Rzeszowie. Fajnie się czyta o miejscach znanych na co dzień:)
Czekam na drugą część.
Polecam.

Podobne wpisy